Siema! Chciałem się dzisiaj z Wami podzielić moimi własnymi przemyśleniami i opinią o nowej płycie Rihanny "ANTI". Zapraszam do przeczytania :D
Minęły już ponad trzy lata od wydania ostatniej płyty
barbadoski. Nigdy wcześniej Rihanna nie pozwoliła sobie na taką przerwę pomiędzy wydawaniem albumów. Przez
ostatni rok zaserwowała nam trzy nowe piosenki, które niestety nie znalazły się
na albumie „ANTI”. Z tych trzech i tak tylko „Bitch Better Have my Money”
stylistycznie wpasowałby się w klimat płyty. Płytę „ANTI” otwiera numer
„Consideration”, który Rihanna wykonuje w duecie w SZA. Nie dziwię się, że
Rihanna wybrała właśnie tę piosenkę jako pierwszą z płyty. Numer jest
rytmiczny, trochę „brudny”, ale za to z chwytliwym refrenem. Kolejna piosenka to interlude, który trwa
nieco ponad minutę. „James-a Joint-a” – bo o tę piosenkę chodzi, poznaliśmy już
w lipcu, kiedy Rihanna zdecydowała się udostępnić ją na swojej oficjalnej
stronie internetowej. Trzeci numer na
płycie to „Kiss is better” i moim zdaniem ma zadatki na radiowo-komercyjnego
hita! Rihanna powinna wydać go jako singiel, bo jest jedyną piosenką, która
mogłaby wypromować album wśród ludzi, którzy na co dzień nie słuchają
twórczości barbadoski. Melodia, tekst i łatwy wydźwięk sprawiają, że nie można
odsłuchać tej piosenki tylko raz. Kolejny numer to pierwszy singiel z albumu –
„Work” w duecie z Drake. Piosenka po pierwszym odtworzeniu wydaje się bardo
dziwna i chaotyczna. Wraz z kolejnymi odtworzeniami i z porównaniem do reszty
płyty, piosenka wypada całkiem dobrze! Refren jest bardzo prosty, a zwrotki
również są melodyjne i sprawiają, że nie można usiedzieć w miejscu. „Desperado”
to piosenka, która nadawałaby się do jakiegoś thrillera. Charakteryzuje ją
tajemniczość, pewnego rodzaju niedosyt i niedoścignienie. Podobnie jak z
„Work”, kiedy słucha się tej piosenki (pomimo, że jest w średnim tempie) nie
można usiedzieć w miejscu. Kolejną piosenkę uważam jak na razie za najgorszą z
całej płyty. W „Woo” moim zdaniem za dużo się dzieje, a refren jest za mało
przekonujący i oparty na tych samych słowach. „Needed me” to chyba jedna z
seksowniejszych piosenek jakie Rihanna kiedykolwiek nagrała. Po „Skin” z albumu
„Loud” myślałem, że już nigdy nie usłyszymy Rihanny w takiej wersji. Warstwa
tekstowo jak i muzyczna doskonale do siebie pasują i razem dają niesamowity
wydźwięk! Szczególnie na uwagę zasługuje końcówka piosenki, kiedy Rihanna –
zresztą jak chcecie to posłuchajcie sami :). „Yeah,
I Said It” miało być chyba kontynuacją „Needed me”, zresztą bardzo dobrą
kontynuacją. Jest to kolejna mega seksowna piosenka Rihanny. „Same Ol’
Mistakes” to cover Tame Impala i myślę, że Rihanna zdecydowała się na
umieszczenie tej piosenki na albumie ze względu na jej tekst. „Never Ending” to
prosta ballada, cos w stylu starych piosenek Rihanny. Nie ma źle, ale nie jest
też wspaniale. Numer jedenasty i dwunasty na płycie, to moje dwie perełki!
„Love on the Brain” i „Higher” – takich piosenek Rihanna jeszcze w swoim
repertuarze nie miała! Rihanna tak moduluje tutaj swoim głosem, że w niektórych
momentach ciężko poznać, czy ten fragment śpiewa ona, czy ktoś inny.
Standardową edycję płyty zamyka utwór „Close to you”. Jest to bardzo dobra
ballada z równie dobrą warstwą tekstową, w której pewnie wiele osób znajdzie
swoja historię. Na edycji specjalnej znajdują się jeszcze trzy dodatkowe
utwory. „Goodnight Gothman” to krótkie interlude, które mieliśmy okazje
usłyszeć np. na rozpoczęciu koncertu na Rock in Rio. „Pose” jest jedną z tych
piosenek, którą nie wiem dlaczego lubię i to bardzo lubię. Jest trochę
pogmatwana i bardzo chaotyczna. Ostatnia piosenka to „Sex with me”. Przyjemna i
wpadająca w ucho nuta, a to za sprawą chwytliwego i prostego refrenu. „ANTI”
jest płytą, która całkowicie odbiega od tego co Rihanna robiła i co śpiewała na
swoich ostatnich albumach. Nie ma na niej „łupanek” w stylu Rihanny jak „Where have you been”, „Only girl”, czy
„We found love”. Rihanna na tej płycie pokazuje swoje nowe doroślejsze i
ostrzejsze oblicze. Mając porównać tę płytę do jakiejś innej wcześniej wydanej
przez Rihannę, to mój wybór padłby na „Rated R”, które było mroczne i inne od
wcześniejszych dokonań artystki.
A Co Wy myślicie o nowej płycie artystki?
Super recenzja, taka fachowa :D dla mnie never ending jest najsłabsza z płyty,ale całość bardzo w moim guście!
OdpowiedzUsuńNo bardzo ciekawie i co najważniejsze dokładnie opisane. Jeszcze nigdy nie czytałam recenzji płyty, Twoja strasznie mi się spodobała, nie licząc ciągłych powtórzeń "Rihanna", bo pod koniec tekstu zaczęłam się śmiać jak czytałam! :D Jeszcze nie słyszałam żadnej piosenki z tego albumu, ale skoro "Bitch better have my money" wpasowałaby się w ten klimat to pewnie całość mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło (:
calkiemzwyczajnadziewczyna.blogspot.com